- 24 lutego, 2023
- Artykuły branżowe
- 9 min czytania
Kiedy zjawia się u mnie menadżer na sesję coachingową, jednym z podstawowych założeń tego procesu, jest „nie coachujemy ludzi nieobecnych”. Co to oznacza w praktyce?
Jako ludzie nie mamy wpływu na to, co myślą, czują czy jak działają inni, ale mamy wpływ na swoją reakcję, myślenie, czy czyny. A zmiana swojej postawy może już realnie wpłynąć na innych. Nie od dziś przecież wiemy, że w przyrodzie nic nie ginie, a zmiany w naszej postawie oddziałują na cały system jak naczynia połączone. Albert Einstein powiedział, że „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”, dlatego jednym z największych wyzwań dla liderów mierzących się z budowania zespołu, jest wzięcie odpowiedzialności za siebie w tym procesie. Jakże kuszące jest stwierdzenie „Z nimi coś jest nie tak”, „Oni niczego nie rozumieją”, „Gdyby nie (zarząd, konkurencja, brak podwyżek itp.) wszystko wyglądałoby inaczej”.
Kuszące jest przerzucenie odpowiedzialności na ludzi i zdjęcie jej ze swoich barków. Niejedni ulegają owej pokusie, stawiając się w roli bezbronnej ofiary sytuacji. W głowie pojawiają się myśli, że jeśli coś się zacznie lub skończy, to wtedy wszystko ulegnie diametralnej zmianie. Taka myślowa ucieczka przekonuje nasz mózg, że w obecnym układzie sił na nic nie mam wpływu. Zatem, co mogę zrobić?
Zacznij od pytania
– jak myślę o swoim zespole? Czy myślisz o nich pozytywnie, czy raczej nieustannie powtarzasz, że to „nieroby, dzieciaki”, że „ja na ich miejscu…”
Na co to ma wpływ? Twoja postawa składa się z trzech komponentów- emocjonalnego, poznawczego (myśli, przekonania) i behawioralnego. Z tym że komponent behawioralny, czyli to jak się zachowujemy, jest rezultatem dwóch poprzednich. Przykład. Jeśli myślę, że świat jest zły, a ludzie kłamią, będzie to wywoływać określone emocje. Kiedy owe emocje się pojawią, będą dla nas niejako potwierdzeniem słuszności wcześniejszych przekonań. A to już bezpośrednio wpłynie na nasze działania.
Drugim pytaniem, jakie możesz sobie zadać drogi Czytelniku to – co by się zmieniło, gdybym myślał inaczej? Zapraszam Cię więc do eksperymentu myślowego, zastanów się, co byłoby możliwe, gdybyś myślał o swoim zespole dobrze. Na przykład, że to kompetentni ludzie. Co się wtedy zmieni? Może okaże się, że zaczniesz dostrzegać ich sukcesy. A może, jak radzi Ken Blanchard, zaczniesz ich na owych sukcesach przyłapywać, zamiast skupiać się na niepowodzeniach i porażkach. Może w końcu czego Ci z całego serca życzę, zaczniesz im ufać.
Dlaczego boimy się zaufania? Może dlatego, że niejednokrotnie zostało ono nadszarpnięte i nasza podświadomość, chcąc nas ochronić, wygenerowała przekonanie, że ludziom ufać nie należy. Owo przekonanie, w niektórych sytuacjach, będzie nas chronić, a w innych, sprawi, że będziemy stosować nadmierną kontrolę. Taki sposób zarządzania, długofalowo uczy zespół bezradności. To tak jak rodzic, wyręczający nastolatka we wszystkich czynnościach, sprawdzający zeszyty, odbiera mu samodzielność. Po pewnym czasie, ze zdziwieniem orientuje się, że dziecko przypala nawet wodę na herbatę i, z pewnym triumfem, oznajmia, że bez niego sobie nie poradzi.
Co zatem zrobić?
Zacząć się jasno komunikować na temat swoich oczekiwań i granic. Nie zakładać, że ludzie siedzą w naszych głowach i doskonale wiedzą czego potrzebujemy. Bo tak nie jest. Nikt nie ma szklanej kuli, żeby zgadywać, co dla Ciebie znaczy „zrób to dobrze” albo „szybko”. Określ ramy, kroki milowe, sposób weryfikacji i swój udział w zlecanych zadaniach.
Nie zamiataj tematów pod dywan. Często boimy się konfliktów w zespole, ale dobrze zarządzany konflikt, jest elementem wzrostu. Może być trudny, zwłaszcza że jednym z jego elementów jest atak na lidera, ale przecież to, że o czymś nie mówisz, nie powoduje, że to zniknie. Lencioni, zdefiniował strach przed konfliktem jako jedyną z dysfunkcji zespołu. Pomyśl zatem, co by się zmieniło, gdybyś zaprosił swoich ludzi do szczerej rozmowy. Krokiem, do czego większego by to było? Co byłoby możliwe, gdybyś się na to odważył?
Umów się na sesję coachingową lub na szkolenie menadżerskie. Pokutuje przeświadczenie, że menedżer jest nieomylny, a przecież niezależnie od funkcji, nadal jesteśmy tylko ludźmi. Mamy prawo do błędów, emocji i pomocy. Nie musisz swoich przekonań czy obaw zostawiać tylko dla siebie. Możesz natomiast przyjrzeć się swojej postawie i zobaczyć, na co masz wpływ.
Na zakończenie, drogi Czytelniku, przytoczę Ci zasłyszaną kiedyś historię. Nie wiem, czy jest prawdziwa, ale to bez znaczenia. Parędziesiąt lat temu firma obuwnicza z Europy postanowiła wejść na rynek Afrykański. Wysłali więc dwóch handlowców, żeby zbadali potencjał. Jeden przyjechał i stwierdził „Szefie, to nie ma sensu — tam nikt nie nosi butów”. Drugi przyjechał zachwycony i krzyknął „Szefie! Idealny rynek! Tam jeszcze nikt nie ma butów!” Zwykłam mawiać, że nie ma obiektywnej wersji rzeczywistości, są tylko nasze filtry poznawcze, które na nią nakładamy. Zmiana optyki, zmiana przekonań, pozwala dostrzec potencjał. Trzeba tylko wziąć odpowiedzialność za tę zmianę, ale to już zależy tylko od Ciebie.
Muszę walczyć! – jak język metafor i symboli warunkuje nasze działanie
Od lat jestem zafascynowana metaforą. Początkowa tylko jako fantastycznym narzędziem coachingowym, z czasem jednak tym, jak bardzo używane słownictwo odzwierciedla nasz wewnętrzny świat. Być może nie zdajecie sobie sprawy, ile codziennie używanych przez nas słów, powstało poprzez analogię. Chociażby zwykłe okno – profesor Miodek tłumaczy, że słowo to powstało na rdzeniu „oko” – czyli okno, to takie oko na świat. O ile pochodzenie słów może wydać się ciekawe polonistą, to już wpływ używanych przez nas metafor na sposób, w jaki funkcjonujemy, powinien zaciekawić każdego. To jakich słów, zwrotów czy porównań używamy każdego dnia, będzie dla naszej podświadomości pewnym sygnałem, cichą wskazówką. Wyobraźmy sobie menedżera, który na co dzień używa słów „musimy walczyć”. Posługuje się metaforami wojennymi, które niosą za sobą odpowiedni wydźwięk. Mówi o szykowaniu się do batalii, nierównej walce z przeciwnościami losu i konkurencją. Jak może jego podświadomość interpretować takie komunikaty? Na przykład, że cały czas trzeba być gotowym na atak, należy być w ciągłej gotowości bojowej, co może być obarczone niemałym stresem. Czasem słowa „walka”, używa się w odniesieniu do życia (walczę o przeżycie, o byt, o zdrowie). A jeśli jest walka, jest i obrona. Jeśli walczę z chorobą, a ona mnie atakuję, to dość trudno oswoić się z sytuacją, bo jak mówią mądrzejsi „jeśli przed czymś uciekasz, to coś Cię goni”. Niejednokrotnie zakorzenione w naszej świadomości przysłowia, oklepane frazesy, wywołują określone zachowania. Kiedy mówimy „życie to gra” – możemy zacząć w tej grze kalkulować, obstawiać, ową grę prowadzić, a kiedy stwierdzamy „Życie to bajka” – warto sprawdzić, czy czasem nie traktujemy swojego losu jako czegoś ulotnego, fantastycznego.
W swojej pracy coachingowej pracuję często metodą clean coachingu. To stosunkowo mało powszechna forma pracy w naszym kraju. Pracuje się w niej na pejzażu metaforycznym utkanym poprzez nasz umysł nieświadomy. Metoda zakłada, że nasza podświadomość czasem działa zupełnie samodzielnie, bez naszego udziału, więc rozwikłanie schematów umysłem logicznym jest zwyczajnie niedostępne. I chociaż początkowo liderzy są zdziwieni, że zapraszam ich do rysowania kredkami, a forma pracy nie jest porównywalna do żadnej z wcześniejszych (bo trzeba wyłączyć umysł logiczny specjalnym protokołem), to po pierwszym szoku dostrzegają siłę pracy metaforą. Nasz mózg myśli obrazami, dlatego czasem w nielogicznym, abstrakcyjnym obrazie dostrzegamy logikę, a na fotografii przedstawiającej wiejską zagrodę, obraz problemów małżeńskich. Kiedy klienci w procesie clean coachingu transformują pejzaż metaforyczny, zmieniają myślenie. Nieświadomość transformuje stare schematy, zastępując je nowymi. Wtedy niepotrzebne są wskaźniki, KPIe, bo kiedy zmienia się sposób myślenia, zmienia się działanie. Jeśli myślisz o firmie, że to maszyna, a o ludziach, że to trybiki, to działasz bez emocji. A co jeśli pomyślisz, że firma to ogród, o który trzeba dbać, bo daje owoce? Co by się zmieniło?
Bardzo często zapominamy, że w biznesie, oprócz tego, że jesteśmy liderami czy menadżerami, to jesteśmy też ludźmi. I fakt otrzymania konkretnej funkcji nie spowoduje, że przestaniemy podlegać ludzkim mechanizmom. Warto zatem z wyjątkową czujnością obserwować swój język metafor i porównań, jakim każdego dnia kształtujemy sposób myślenia, a w konsekwencji — działania.
Katarzyna Czajkowska
Trener pracy zespołowej, coach ACC® ICF. Trener FRIS® specjalizujący się w pracy z zespołami.